Kolejny obóz sportowo-wypoczynkowy Policyjnego Liceum Ogólnokształcącego za nami.Dwa tygodnie upłynęły pod znakiem słońca, co jak na Bieszczady, jest pewnego rodzaju fenomenem.Nie tylko pogoda nie zawiodła. Znowu tradycyjnie dwa pierwsze dni spędziliśmy na wędrowaniu.Tym razem jednak zamieniliśmy Tarnicę na Wielką i Małą Rawkę oraz Krzemieniec.Dzięki temu, jako obywatele świata, biwakowaliśmy na styku trzech granic.
Życie obozowe, chociaż spokojne, nie było wcale monotonne.Z zapałem odkrywaliśmy tajniki wytyczania azymutu, by bezbłędnie trafić do celu.Ćwiczyliśmy węzły, które przydały się podczas wspinaczki po linie.Podzieleni na drużyny, zdobywaliśmy nowe umiejętności i doskonaliliśmy sztukę współpracy.
Do historii przeszedł mecz w siatkówkę, w którym naprzeciwko siebie stanęła kadra i uczestnicy.Mimo faktu, że drużyna uczestników miała w zespole Mistrzynie Licealiady, to drużyna kadry była godnym przeciwnikiem.Spotkanie zakończyło się zwycięstwem opiekunów.W związku z tym, przegrani musieli za karę zrobić tyle pompek, ile punktów brakowało im do wyrównania wyniku.
Oczywiście dla wszystkich , zawodników i publiczności, była nagroda.O zmierzchu, gdy trudno było już dostrzec piłkę, wszyscy spotkaliśmy się przy ognisku, by jeszcze na chwilę pobyć ze sobą, po kolejnym pełnym wrażeń dniu.
Ogniska bardzo szybko stały się ważnym elementem obozowego życia.Długo w pamięci zostanie nam szczególnie jedno, które zdominował koncert na cztery gitary.Dla wielu z nas było to pierwsze spotkanie z poezją śpiewaną.Tego wieczoru, na zaproszenie Dyrektora Krzysztofa, zgodzili się przybyć do stanicy ludzie, których pasją jest żeglarstwo i podróże z plecakiem.Do późnej nocy zauroczeni słuchaliśmy szant ze wszystkich zakątków świata i najpiękniejszych piosenek inspirowanych górskimi wędrówkami.Nie brakło też pełnych humoru piosenek, które nawet w tej nocnej scenerii brzmiały bardzo niewinnie ; ) .
Znowu, nie wiadomo kiedy, minęły dwa tygodnie obozu.Żaden z uczestników nie przypuszczał chyba, że tak spędzi pierwsze chwile wakacji.Na uroczystym apelu każdy odebrał dyplom z rąk Pana Oboźnego.Do domu jednak zabrał dużo więcej.Wspomnienia fantastycznych dni spędzonych wśród bieszczadzkich szczytów.